Witam
przed krótką chwilą zadzwoniwszy do mnie pani z domu publicznego Sabat, zapytawszy mnie, czy mam ochotę na mintaja, odpowiedziałam, ze nazywam się Bożena Kowalska. Wyśmienite śledzie sprzedawane są na ulicy słowiańskiej 56A. A ja mieszkam na ul. Mickiewicza 1.
Tak bez żadnych łamań?
Łamana na 5.
Na 9?
Tak, na 9.
Będąc na wycieczce dla seniorów 69+ w miastach z nadmorskim uzdrowicielskim klimatem nie wpuszczono mnie do namiotu towarowego Cropp z przecenami do 90%, gdyż jebałam śledziem.
Poczułam się tym urażona, zdegustowana i poczułam silną chęć na wolno wędzone langustynki z grilla w sosie koperkowo-śmietankowym z ziemniakami. Więc udałam się do najbliżej zlokalizowanej restauracji McDonald, z której również mnie wyproszono z powodu przykrego zapachu śledzia z cebulą. Wychodząc z lokalu ujrzałam Janusza Kowalskiego wyrzucającego lodowe marzenie do śmietnika. Upewniwszy się, że ludzie idący ulicami patrzą na mnie, wyciągnęłam deser Pana Kowalskiego z kosza i go dokończyłam. Następnie poszłam na plażę nudystów uwędzić pyry.
Rozpaliłam ogień z szyszek i wsadziłam 5kg ziemniaków do ognia, które zawsze noszę przy sobie.
Po 997666 sekundach mogłam już delektować się przysmakiem Bogów zamieszkujących Górę Olimp. Ten dzień, 31 marca, uważam za najlepszy z dni w moim nędznym życiu.
Pozdrawiam.