Witajcie.
Chciała bym wam opowiedzieć o moim dzieciństwie, którego nigdy nie miałam. Wychodząc z macicy mojej matki, wystrzeliłam jak z procy, o mało nie uderzywszy o ścianę. Żyje dzięki mojej niezwykle krótkiej pępowinie, zanadto i dzięki niej dostawałam najlepsze jadło jakie jadła moja rodzicielka: kiełbasa z grila, pierogi, pasztet, same rarytasy, gdzie nie każdy mógł sobie pozwolić na tak wykwintnie posiłki jak moja mamusia. Pamiętam dzień kiedy zjadła coś niezwykłego, było to coć co mną wstrząsnęło było tam mięso, warzywka, i ostry sos, tak to był kebab od turka z Niemiec francuskiego pochodzenia, którego matka była z Białorusi. Ni stąd ni zowąd naszły mnie napady bólu dupy i wrażenie jak bym wyszła z basenu: mamie odeszły wody, a była to ciąża pozamaciczna... Ale się rozgadałam miało być o moim dzieciństwie, przepraszam!
...Od maleńkości nie byłam lubiana przez inne dzieci, nawet własna matka nie okazywała mi miłości, w wieku 4 lat pierwszy raz zabiłam... przez przypadek... komara... dupą... no usiadłam na niego!
Nie był to koniec moich mordów, jadąc hulajnogą rozpędziłam się do 130km/h i na moim czole okrutną śmiercią zginęła mała, niewinna mucha końska... a nie to wtedy w konia wjechałam.
Trauma, od tego czasu przyrzekłam sobie już nigdy nie jeść koniny.
Morderstw nie było końca, nie raz zarżnęłam kogoś na śmieć, ale i nie raz mnie ktoś zerżnął.
Musiałam w końcu się ogarnąć, lecz głosy z wnętrza mnie, nie pozwalały mi na to, okazało się ze przemawia do mnie mój żołądek iż od 15-stu minut nie jadłam, z prędkością światła udałam się do najbliższego sklepiku, gdzie zakupiłam marynowane śledzie w puszce.
Mijały godziny, dni, tygodnie, miesiące, kwartały, lata, aż dotarłam tu gdzie jestem teraz, jestem nikim ale cóż.
Dziękuje za uwagę i życzę miłej/ego nocy/dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz